Maja Vidmar - Wiersze
Maja Vidmar
przełożyła Marlena Gruda
Pokój 308 / Soba 308
To dopiero szaleństwo,
gdy wchodzisz między Apacze.
Wykończyłeś dwa konie
w ciągu jednej nocy.
To dopiero szaleństwo,
gdy wchodzę do pokoju.
Tak zwyczajnie
łamiesz obręcze
mojego plemienia,
by widzieć nagą szyję.
Tak po prostu mówisz,
bym się nie opierała,
bo jesteś zbyt
zmęczony, by
i dziś się powstrzymać.
Pokój 13 / Soba 13
Gdy mijasz
tam na górze
zdania
na temat śniadania, gdy
kelnerka dopowiada,
że była długa
noc i podaje
podwójny omlet,
gdy patrząc z boku,
uświadamiasz sobie, jakie masz szczęście,
jeszcze długo
poraża cię prąd
koloru jagód
i żurawina,
która trochę
kwaśnieje.
Pokój 31 / Soba 31
Łóżko, to
ogromne zwierzę,
oddycha połową
przestrzeni.
Mocno
wbite kolanami
w czerwoną wykładzinę,
która rozciąga się
aż po czarny horyzont.
Taki jest główny
bohater tego pokoju.
My
tylko się położyliśmy,
wgryźliśmy w jej
biały kożuch,
zamknęliśmy oczy
i pozwoliliśmy,
by spłynęło
po wykładzinie.
Pokój 204 / Soba 204
Tuż pod powierzchnią
twój wilgotny jedwabisty
palec otarł się o mój,
moje pięciopalczaste aksamitne oko
w twoje, twój koniuszek
do mojego.
Tak jakbyśmy nie wiedzieli,
że mamy koniuszki
palców,
dopóty, dopóki
nie dotknęły się, nagie
tuż pod powierzchnią.
Tak jakby mogły
całować się obok nas,
tak jakby coś między nimi było,
coś, co musimy przemilczeć
jako pierwsi świadkowie,
na nowo.
Jakże wstrząsające
są spotkania
tuż pod powierzchnią.
Pokój 8 / Soba 8
Wręcz wpadliśmy
do pokoju, zasapani
wchodzeniem po schodach i
suchą niepewnością.
Nawet jeśli przedstawię same
fakty,
z naszych
oddechów natychmiast
utka się wilgotna
koronka.
Dlatego nie oddychaliśmy.
Tylko cicho
wydychaliśmy
wstrzymany
wdech.